Spychologia stosowana: jak Urząd Miasta umywa ręce w sprawie pracowników DPS-u
Wyobraźmy sobie sytuację: pracownicy Domu Pomocy Społecznej od miesięcy alarmują o fatalnych warunkach pracy, mobbingu, zastraszaniu i niekompetencji zarządu. Sprawa trafia do radnego, który kieruje interpelację do Prezydenta Miasta, prosząc o konkretne działania wobec dyrektorki placówki. I co robi Urząd Miasta?
Ano nic.
Nie dlatego, że problem nie istnieje. Wręcz przeciwnie! Pół roku po spotkaniu z przedstawicielami związków zawodowych atmosfera w DPS-ie nadal przypomina pole minowe. Pracownicy odchodzą, zarządzanie kuleje, a Urząd Miasta przyjmuje strategię, która w samorządach osiągnęła status sztuki. SPYCHOLOGIA URZĘDNICZA.
Piłat mógłby brać lekcje
W odpowiedzi na interpelację urzędnicy dumnie ogłaszają, że zakończyli kontrolę doraźną w DPS-ie. Brzmi poważnie, prawda? No właśnie, ale tylko brzmi. Wystarczy spojrzeć na zakres tej kontroli, by zrozumieć, że mobbing i zastraszanie pracowników w ogóle ich nie interesowały. Analizowano m.in.:
✔ wydatki na materiały i usługi,
✔ organizację czasu pracy,
✔ gospodarowanie mieniem,
✔ prawidłowość prowadzenia akt osobowych.
A co z atmosferą pracy? Co z doniesieniami o presji, o tym, że ludzie nie wytrzymują i odchodzą? Tym nie zajęto się wcale. Ale to dopiero początek festiwalu urzędniczej bezradności.
Na prośbę pracowników zorganizowano nawet spotkanie, gdzie opowiedzieli oni o nieprawidłowościach. Wydawałoby się, że skoro Urząd Miasta nadzoruje DPS, to ktoś się tym zainteresuje. Nic bardziej mylnego. Urząd łaskawie informuje, że to nie jego kompetencje. Jeśli pracownicy czują się zastraszani, mogą sobie pójść do Inspekcji Pracy, Sądu Pracy, Prokuratury. A najlepiej jakby poszli sobie do diabła (domysł autora)
Czyli: problem jest poważny, ale załatwcie to sami. My zarobieni jesteśmy.
Byle do końca kadencji
Czy urząd mógłby sam skierować sprawę do odpowiednich organów? Oczywiście. Czy powinien zareagować na niepokojące sygnały, skoro nadzoruje DPS i ponosi za niego odpowiedzialność? Oczywiście. Ale po co komu dodatkowa robota i problemy? Lepiej zrobić kontrolę „po wierzchu”, w tabelkach i sprawozdaniach, żeby w papierach się zgadzało.
Bo w samorządzie nie chodzi o rozwiązywanie problemów. Chodzi o to, żeby problem przestał być problemem urzędu. A to najłatwiej osiągnąć, odbijając piłeczkę gdzie indziej. Jeśli pracownicy DPS-u ostygną i przestaną protestować – sprawa rozwiąże się sama. Jeśli pójdą do sądu i po latach wygrają, to inna władza będzie się tym martwić.
A Urząd Miasta? Będzie dalej realizować swoje priorytety.
